Dzisiaj od rana zwiedzanie miasta. Zaczęłyśmy od pałacu prezydenckiego – obecny prezydent Ekwadoru otworzył podwoje dla zwykłych śmiertelników, stąd pałac można zwiedzać codziennie o określonych godzinach z przewodnikiem. Wizyta trwa ok 45 min., najpierw pani przewodniczka każe nam pokłonić się przed flagą Ekwadoru ;-), później zwiedzamy niektóre z sal, w których jada lub obraduje prezydent, oglądamy prezenty, które prezydent innych otrzymał od głów innych państw i jako pierwszy zostawił w pałacu dla zwiedzających. Na koniec robią nam zdjęcia na tle pałacowego patio, które przy wyjściu każdy ze zwiedzających dostaje w prezencie „od prezydenta” na pamiątkę wizyty :-).
Po pałacu zwiedzamy parę kościołów – oczywiście, te, w których nie trzeba płacić wstępu. Przez przypadek docieramy również do klasztoru Santa Catalina de Siena gdzie siostry sprzedają własnego wyrobu kosmetyki – kremy na różne okazje, szampony, balsamy itp. Obkupiłyśmy się znacznie jeśli chodzi o kremy na zmarszczki oraz pokomarze blizny bo ceny były niezwykle przystępne – 2-3,5$ max ;-).
Popołudniu postawiłyśmy sobie za szczyt honoru znaleźć kawiarnię, a jest to w Ekwadorze – kraju produkującym kawę nie lada wyzwanie. W Quito w centrum kawiarnia była jedna, a kawa w niej znacznie gorzej przygotowana niż jakiejkolwiek najpierw Polsce posiadającej ciśnieniowy ekspres. Ale nie było co narzekać, wcześniej na eleganckim patio muzeum prekolumbijskiego pan zrobił nam espresso przelewając do filiżanki kawę z automatu takiego jak u nas na dworcu kolejowym lub przy wejściu do Leroy Merlin :-). Cóż, co kraj to obyczaj :-). Wypicie dobrej czekolady na gorąco to równie wyzwanie. Bary serwujące czekoladę można znaleźć głównie na Mariscalu, w dzielnicy turystów. O walorach smakowych nie będę pisać bo nie ma o czym. Wydaje mi się, że tu kultury picia kawy czy czekolady nie ma i większość upraw wysyłana jest na eksport jeszcze przed przetworzeniem, skoro tabliczka ekwadorskiej czekolady kosztuje tutaj min 3,5$, a w naszym Lidlu max 6 pln, a ćwierć kg kawy jest prawie dwa razy droższe niż w rodzimym Tchibo ;-). Przedziwne...